czwartek, 29 grudnia 2011

Ballroom Dance


Taniec towarzyski. Zdecydowanie niedoceniana dyscyplina sportowa W Polsce oficjalnie, dopiero od września 2011 roku, jest traktowany jako sport. Niestety ludzie widzą tylko efekt końcowy. A mianowicie piękne tancerki, które wraz ze swoimi partnerami czarują na parkiecie. Z gracją i lekkością, poruszają się, kokietują, wyginają, jak tylko mogą by oczarować publiczność. Tak, tak wiem, że miło jest na to popatrzeć. Jednak stoi za tym wielka harówa. Przykro mi, że nie możecie obserwować krętej drogi tancerzy, by Ci mogli chociaż zaprezentować się na turnieju. Ludzie nie zdają sobie sprawy ile trzeba poświęcić. Taniec wymaga wielu wyrzeczeń, czasu, zdeterminowania, a przede wszystkim pasji i talentu. Taniec towarzyski to 50% techniki i 50% swojej aparycji, ognia w ciele. Najważniejsze jest żeby wydobywać z siebie na parkiecie, nie wstydzić się. Wiele rzeczy można wypracować. Jednak moim zdaniem taniec trzeba czuć ! Potrzeba także silnej psychiki. Moi drodzy ten świat ma dwie strony. Zapomnijmy na chwile o tym co widzimy. Zerknijmy od kulis. Tancerze tak na prawdę nie mają życia prywatnego. Często idzie to w parze z samotnością. Jeżeli chcą tańczyć zawodowo, to w ich życiu nie ma miejsca na imprezy, spotkania ze znajomymi czy też czasem zwykłe wyjście do kina. Ich życie jest na sali treningowej, wraz z partnerem. Wakacje, ferie, święta czy wszelkie wolne dni, umożliwiają tylko jeszcze większą ilość treningów. Ciąży na nich wielka presja. Konkurencja nigdy nie śpi, ciągle idzie do przodu, nie mogę być gorsi. Atrakcyjne tancerki często wpędzają w kompleksy. Nie każda z nas ma piękne długie nogi, wcięcie w tali i figurę syrenki. Za wszelką cenę nie można stracić pewności siebie.Trzeba ciągle nad sobą pracować. Kondycja przede wszystkim, by móc potem dać jak najlepszy występ. Niektorzy oglądając występy tanczene myślą, że to takie łatwe. Tak ma właśnie wyglądać. W rzeczywistości to ogromnie ciężka praca. Do tego dochodzą zajęcia z baletu i tańca współczesnego, by mieć jak najlepiej przygotowane ciało. To wszystko kosztuje. Mało z Was wie, że to na prawdę duże pieniądze. Stroje, szkolenia, obozy, wyjazdy na turnieje, to niemały koszt własny. Kolejna rzecz, która mnie boli to fakt, że tancerki są uważane za po prostu głupie ! Czasem nawet obiło mi się o uszy, że są, i tu użyję brzydkiego słowa dziwkami. Moi drodzy nigdy w życiu głupia tancerka nie osiągnie sukcesu. Nie zapominajcie, że to jest scena i tam się gra. A co do partnerów. Zazwyczaj nazywani gejami, pedałami lub lalusiami. Fałsz. To prawda, że może różnią się od przeciętnego mężczyzny ale na pewno nie są gorsi. Ba, można powiedzieć że są pod wieloma względami lepsi. Potrafią przede wszystkim zadbać o kobietę wyeksponować ją, sprawić, że poczuje się wyjątkowa. I to jest właśnie prawdziwy facet, wie jak traktować kobietę. Nie można potrzeć stereotypowo.Szanuję wszystkich, którzy mają jakąkolwiek pasję, zamiast stać pod klatką z piwem. Niezależnie czy to śpiew, taniec, rysowanie czy lepienie babek z piasku. Jeżli to daje komuś radość i nie robimy przy tym nikomu krzywdy, to nie mamy prawa się z kogoś śmiać i go osądzać. Pasja czyni Nas wyjątkowymi.
Dla mnie taniec to piękno poruszania się kobiety i mężczyzny. Porozumiewanie się bez słów. Wchodząc na parkiet czuję, że to moje miejsce. Czuję się bezpiecznie. Zapominam o całym świecie. Jestem tylko ja, partner i parkiet. Nic się nie liczy. Gdy zaczynam tańczyć moje ciało napełnia się ciepłem i zaczyna wrzeć. Taniec odwrócił moje życie do góry nogami. Dzięki niemu jestem zupełnie inną osobą. Z małej nieśmiałej dziewczynki, która wchodząc gdzieś z rodzicami nie potrafiła nawet wydukać zwykłego 'Dzień dobry', przeistoczyłam się w pewną siebie, znającą swoją wartość, młodą kobietę. Być może nie czytalibyście teraz moich notek bo nie miałabym tyle odwagi by wyrazić swoje myśli i poglądy. Gdyby nie taniec, nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi. Wiem to pewnie brzmi banalnie, gadka o tym jak to taniec zmienia życie. Jednak to prawda. Jestem wdzięczna swoim rodzicom, że gdy byłam małą dziewczynką dali mi możliwość rozwijania zainteresowań i zapisywali mnie na wiele przeróżnych zajęć dodatkowych. Dzięki nim znalazłam swoje miejsce w tym szalonym świecie. I nikt mi nie może tego odebrać. Taniec to moja pierwsza i zapewne ostatnia miłość. Nigdy mnie nie skrzywdzi i zawsze mogę na nim polegać. Kiedy coś jest źle po prostu puszczam muzykę i  tańczę. Czyż to nie wspaniałe ?  To może już skończę, ponieważ o tańcu mogę mówić godzinami a i tak będzie mi mało. Wiem, że być może zdanie niektórych na temat tańca towarzyskiego się nie zmieni. Jednak proszę o wczytanie się dokładnie i jakikolwiek szacunek. Bo ja nie wymagam od Was tego, byście polubili taniec i nagle dzięki mojej notce byli wielkimi fanami tańca. Nie, nie, nie musicie go lubić. Nie krytykujcie i uszanujcie czyjąś pracę i serce do tego co robi. Nie jestem także mistrzynią tańca, dlatego nie odbierzcie mnie źle, że się wymądrzam czy coś w tym rodzaju. Nie, ja po prostu chciałam Wam pokazać kawałeczek innego świata.

Jeżeli ktoś ma ochotę to gorąco polecam obejrzenie choć jednego z filmików. Przedstawiają moją inspiracje, moją boginię, ucieleśnienie kobiecości. Najlepsza, z najlepszych Yulia Zagoruychenko. Wielokrotna mistrzyni świata w tańcach latynoamerykańskich, oczywiście wraz ze swoim bezbłednym partnerem Riccardo Cocchi. Można podziwiać jak jej uroda to tylko dodatek do talentu i pracowitości . Taka to ma szczęście !
Po co pisać lepiej patrzeć i podziwiać :
Mam nadzieje, że nie żałujecie przeczytania powyższego tekstu ? Niezależnie od odpowiedzi, dziękuję bardzo za poświęcenie mi swojego czasu. Nie mam pojęcia co będzie w kolejnej notce. Zobaczymy co mi ślina na język przyniesie. Także będzie to niespodzianka zarówno dla Was, jak i dla mnie. Ściskam gorąco i do zobaczenia !

wtorek, 27 grudnia 2011

almost lover

Czy powinno się żałować czegoś co kiedyś wywoływało uśmiech ? A może lepiej przejdźmy do teraźniejszości. A mianowicie, co teraz czuje ? I tu nagle mam wielki mętlik w głowie, ponieważ targa mną wiele przeróżnych emocji. Nigdy nie czułam się pewnie w tym związku, zawsze wiedziałam, że kiedyś on się skończy, że kiedyś najzwyczajniej w świecie znudzę się Panu Nieosiągalnemu. Niby było to dla mnie jasne od samego początku, że związek na odległość, z człowiekiem niestabilnym uczuciowo lub lovelasem, jak kto woli, nie wypali. Jednak chciałam wierzyć, że może tym razem jest inaczej, że może znaczę dla niego coś więcej niż pozostałe dziewczyny. Niektórzy mogą pomyśleć, że to typowe myślenie naiwnej, zauroczonej dziewczyny. Lecz on dał mi powody do takiego myślenia. Sądzę, że na początku Pan Nieosiągalny sam miał taką nadzieje, że nie będzie to jego kolejna przelotna znajomość. Nasz związek różnił się od jego poprzednich. Choćby tym, że z żadną z dziewczyn nie spędzał tyle czasu. Nie wiem dokładnie na czym polegały jego poprzednie relacje z innymi dziewczynami. Jednak wiem, że nasze były inne. Nie polegały tylko na pieszczotach, pocałunkach i tym podobnym rzeczach. Zwierzał mi się, opowiadał dokładnie o swoim życiu, sekretach, tych pięknych jak i przygnębiających chwilach. Jak jeszcze nikomu innemu. Byłam nie tylko jego 'kochanką' ale również przyjaciółką, kompanką, z którą mógł porozmawiać o wszystkim. Mogliśmy spędzać ze sobą całe dnie i ciągle nam było mało i mało. Pamiętam jak sam był w szoku, że znalazł kogoś komu może się do tego stopnia wygadać. Była to dla niego nowość. I tu mam satysfakcje. Nigdy wcześniej z nikim nie był tak blisko psychicznie, a nie tylko fizycznie. Czuję, że byłam przełomem w jego 'karierze' lovelasa. Czuję, że go oznaczyłam w pewien sposób, ponieważ mimo tego, że jego nie wiadomo jakie uczucie do mnie wygasło i już dla niego nic nie znaczę, to wiem, że będzie o mnie pamiętał. Bo byłam inna od pozostałych. Niestety tego nie docenił. Mogliśmy stworzyć idealne dopełnienie kompletnie dwóch różnych światów. A może go to przerosło ? To bardzo prawdopodobne. Mam pewna teorię na jego temat. Proszę o skupienie. Rodzice Pana Nieosiągalnego kiedy miał ok. 13-14, wyjechali do pracy, za granicę. Młodzieniec zaś pozostał w swoim ojczystym kraju, zamieszkując ze swoimi dziadkami. Jak wszyscy wiemy, dziadkowie mają zupełnie inne zasady i poglądy na temat wychowywania. Co zrozumiałe, ponieważ sami wychowali się w innych czasach. W związku z tym, chłopak otrzymał wiele wolności od nich, którą we właściwy sposób sobie wykorzystał. Nie brakowało mu urody, rodzice przysyłali mu pieniądze, drogie perfumy, dobrej marki ubrania, itd. Chłopakowi łatwo przychodziło 'wyrywanie panienek'. Sądzę, że ciągłe zmiany dziewczyn mogą wynikać z tego powodu, że w tak trudnym okresie dorastania, zabrakło mu przy jego boku, po prostu matki. Jestem pewna, że jest niedojrzały emocjonalnie. Może jej pustkę, nieświadomie chciał wypełnić dziewczynami ? Być może stąd też, do grona jego dziewczyn należało kilka starszych od niego ? Przecież dziewiętnasto czy dwudziesto letnia dziewczyna ( kobieta ? ) rozpoczyna już w miarę ustabilizowane, dorosłe życie. Poważnie planuje swoją przyszłość. Może posiadać już samochód lub wiele innych czynników, które będą czynić ją dojrzałą. Dlatego być może one dawały mu jakieś poczucie bezpieczeństwa i opiekę ?
Tak piękne i jednocześnie smutne. Z racji tego, że moim ulubionym taćcem jest rumba, znajdziecie tu wiele tego typu romantycznych piosenek ;)


Niestety lub stety, jedyne co teraz do niego czuję to odrazę i obrzydzenie. Jakby nie patrzeć należę do dość sporego grona jego 'lasek', której uczuciami się zabawił. Tak, zabawił. Bo jak można nazwać to inaczej, skoro zaledwie tydzień wcześniej było wszystko pięknie ? Dokładnie tydzień przed rozstaniem odwiedziłam go w jego szkole wojskowej. Wielka euforia, wymienienie się mikołajkowymi prezentami, a nawet zaprosił mnie na jakiś wojskowy bal, który miał być sporym wydarzeniem. I wiecie co ? Czuje się teraz upokorzona. Właśnie najbardziej bałam się co pomyślą inni ( choć doskonale domyśliłam się ich reakcji ). Wiem, że każdy czekał na nasze rozstanie. Mam wrażenie, że teraz wszyscy patrzą na mnie i po cichu śmieją się myśląc 'a nie mówiłem'. Kolejną rzeczą, która wiem, że mnie strasznie dotknie i wtedy dopiero poczuje być może ból rozstania to fakt, że wkrótce znajdzie sobie nową panienkę. Świadomość o tym, że będzie z nią robił to samo co ze mną i dotykał jej w ten sam sposób, budzi we mnie niesamowicie negatywne emocje. A teraz by optymistycznie zakończyć, powiem co będzie najlepsze. Czeka na mnie mnóstwo pięknych chwil ! Nie mogę się już doczekać ! Czy tylko ja od razu, po rozstaniu z chłopakiem myślę już o kolejnym ? Jestem tak podekscytowana. Kto to będzie ? Czy go znam ? Kiedy go poznam ? Czym będzie się interesował ? Jak wygląda ? Kolejny raz będę umawiać się na randki, przed którymi będę się stroić i wariować. Znów moje ciało ze zdenerwowania, odwiedzi stado motyli, które będą tańczyć we mnie jak szalone ! Ach, czyż to niewspaniałe ? :) Właśnie jestem w najpiękniejszym wieku. Przeżywam najlepsze chwile w swoim życiu. Niespełnione i nowe miłości. Oj będzie o czym opowiadać wnukom ;)
Dziękuję bardzo za poświęcenie mi swojego czasu ( a jak sądzę trochę go Wam zabrałam ). W kolejnej notce być może napiszę o swojej pierwszej a zarazem największej miłości. Taniec towarzyski. Przez wielu błędnie i bardzo stereotypowo oceniany. Postaram się to zmienić. Do usłyszenia ! Pozdrawiam cieplutko !

PS. Ogromnie przepraszam za długość moich notek. Byłam pewna, że ta będzie krótsza ale kiedy porwie mnie wir pisania, to nie jestem w stanie nad nim zapanować ;)


poniedziałek, 26 grudnia 2011

Pan Nieosiągalny

Wszystko zapowiadało się w pięknych kolorowych barwach.. Dlatego łatwo było można się nabrać
Pod koniec wakacji, a dokładnie w połowie sierpnia pewien wysoki, niebieskooki, blondyn zauroczył dość naiwną jak się później okaże dziewczynę.(oczywiście nawiązując z nią kontakt bardzo w stylu XXI wieku, czyli przez wszystkim dobrze znany portal społecznościowy o nazwie facebook ). Pierwsze ich spotkanie ( randka ) było udane..baa to mało powiedziane. Kto by pomyślał, że z niezobowiązującego, do którego nie miało się żadnych oczekiwań spotkania może wyniknąć coś godne uwagi ? Chyba obydwoje się tego nie spodziewali. Chłopak oczywiście nie tracąc czasu ( co za pewne było od zawsze w jego zwyczaju ) bez większego namysłu pocałował dziewczynę na pierwszym ich spotkaniu. Co było zaś kompletnie nie w jej stylu, lecz nie zareagowała i oddała się posłusznie jego pocałunkowi. Czy pocałunek był błędem ? A raczej czy rozpoczęcie tej znajomości było błędem ? Znając charakter, upodobania i skłonność do manipulowania płcią przeciwną Pana Nieosiągalnego, dziewczyna zaufała mu. Nawinie uwierzyła, że młody grecki bóg ( bo taki był w jej oczach-imponował jej, nigdy nie przypuszczała, że ktoś taki może zwrócić na nią uwagę, czuła się przy nim bezpiecznie i wyjątkowo ) o przeszłości lovelasa, dzięki szkole wojskowej być może choć trochę dojrzał i się zmienił ? I tak właśnie od pierwszego ich spotkania przez kolejne 2 tygodnie do końca wakacji widzieli się dzień w dzień. Od samego rana do późnego wieczora. Pragnęli spędzić ze sobą każdą sekundę. Niespostrzeżenie mijał im wspólnie spędzony czas-magiczny czas. Jeszcze nikt nigdy nie traktował dziewczyny w ten sposób. Pan Nieosiągalny znał dobre sztuczki na porządne zauroczenie w sobie dziewczyny. Spełnianie jej każdej zachcianki ( hah czasem o niektórych nie miała nawet pojęcia), romantyczne spacery nocą, długie szczere rozmowy, noszenie jej na rękach w parku pod gwieździstym niebem, róża o 8 rano. Pokazał jej tyle wspaniałych, zupełnie nowych dla niej rzeczy. Pomimo jej małego stażu w relacjach damsko-męskich, dziewczyna czuła się niesamowicie, jak nigdy dotąd. Zapomniałam dodać, że szkoła Pana Nieosiągalnego znajdowała się w innym mieście. Dlatego gdy nadeszła chwila pożegnania, dziewczyna nie ukrywała, że było jej ciężko. Nie wiedząc kiedy z jej oczu zaczęły cieknąć łzy..Pan Nieosiągalny również nie krył smutku i dołączył do jej nostalgii ( czego się nie spodziewała ). Zapłakany chłopak powiedział, że jeszcze nigdy nikt nie płakał z powodu jego wyjazdu i, że to najpiękniejsza chwila w jego życiu. ( tak, tak zapamiętała każde jego słowo ). Podarowali sobie mnóstwo zdjęć. Pan Nieosiągalny dał dziewczynie koszulkę obtoczoną swoim zapachem, na którego punkcie dostawała gęsiej skórki. Przyjeżdżał regularnie co 2 tygodnie. Za każdym razem gdy się żegnali powtarzał jej, że jest najważniejsza i by o tym zawsze pamiętała. 3 miesiące minęły cudownie. Pan Nieosiągalny przechodził samego siebie. Nagle z dnia na dzień, z rozmowy na rozmowę, coś zaczęło wygasać ( z jego strony oczywiście ) Dokładnie w listopadzie ( ostatki ) tradycyjnie jak co 2 tygodnie miał przyjechać( pojawiał się zawsze na niecałe 3 dni-piątek po południu, w niedziele po południu już był w drodze powrotnej ) Dziewczyna pamięta tamte dni dokładnie. Piątek dostała smsa, w którym powiedział, że jest z byt zmęczony na spotkanie, zaś w sobote rano, że będzie cały dzień poza miastem. Nie uwierzyła. Od razu było widać, że coś jest nie tak. Tylko dlaczego Pan Nieosiągalny tak się zachował ? Nie łatwiej było od razu przyjść i porozmawiać, zamiast czekać do godziny 23.30 ? Tak dokładnie o tej godzinie zadzwonił do niej w sobotę, by wyszła przed blok. Dziewczyna była przygotowana na najgorsze. Czuła, że to początek końca. Gdy go zobaczyła cała złość nie wiadomo gdzie, nagle uciekła. Jedyne na co miała ochotę to mocno go przytulić. Ale dziewczyna nie była na tyle głupia-nic nie dała po sobie poznać. Z rękoma w kieszeni, twardo szła przed siebie. Pan Nieosiągalny cały czas milczał. Gdy w końcu usiedli na pobliskim placu zabaw, dziewczyna przerwała ciszę. Było widać, że zmieszany i zakłopotany chłopak nie wie jak ma się wypowiedzieć by nie zranić uczuć dziewczyny. Zaczął oklepanie tłumaczyć dziewczynie, że wie, że będzie żałował swojej dezyzji ale to nie ma sensu. Tłumaczył, że mu na niej zależy ale on tak dłużej nie potrafi na odległość. Żyli dwoma oddzielnymi życiami. Jednak dziewczyna twierdziła, że jeżeli na prawdę by mu na niej zależało to byłby z nią mimo wszystko. Pan Nieosiągalny przez całą o wiele dłuższą niż tu opisana, rozmowę miał drżący głos i łzy w oczach. Powtarzał, że nie chce tego ale tak będzie lepiej. Nie wiedział co ma zrobić był rozdarty. Cały czas przytulał  ją do siebie. Nagle zadał pytanie czy ona w ogóle go kocha. I to było najgorsze. Dziewczyna nie wytrzymała, wybuchając płaczem, wyszlochała 'Tak'. Pan Nieosiągalny ogarną ją mocno swoimi ramionami. Przepraszając błagał ją aby wybaczyła jego zachowanie, obiecał zmiane, powtórzył kolejny raz, że jest dla niego najważniejsza. Niestety 'zmiana' trwała zaledwie 2 tygdnie. Miesiąc od tej niby przełomowej rozmowy, młodzieniec a raczej prosty cham ( bo jak można nazwać kogoś kto nie szanuje swojej kobiety ? ) powtórzył historię sperzed kilku tygodni, a mianowicie jak gdyby nigdy nic przyjechał do miasta nie racząc się odezwać do czekającej na każdą jego przepustkę, dziewczyny. To była cisza przed burzą. Dziewczyna nie wytrzymując w końcu postanowiła pierwsza się odezwać, a dokładniej w niedziele o 17 ( przypomnijmy, że Pan nieosiągalny milczał od piątku ). Wściekła i jednocześnie zawiedziona, dziecinnym zachwaniem swojego przyszłego, byłego chłopaka, sprytnie zadzwoniła, z innego numeru ( wiedziała, że nie odbierze gdy na ekranie jego telefonu wyświetli się jej imię ). Rozmowa telefoniczna trwała niecałą godzine ale to nieistotne, ważniejsza jest jej treść. Dziewczyna dokładnie sie przygotwała wiedziała co ma mu powiedzieć. Jakim jest chamem, prostakiem, dupkiem, babiarzem a przede wszystkim zakłamanym, tchórzliwym, palantem bez jaj. Wygarnęła mu wszystko. Jak można nie mieć na tyle odwagi by zachować się jak prwadziwy facet i porozmawiać, najzwyczajniej w świecie szczerze porozmawiać ?! Zamiast tego lepiej się w ogóle nie odzywać, urządzać jakieś idiotyczne gierki ( np. usunięcie wspólnego zdjęcia na fb+idiotycznego statusu 'w związku' ). Czyż to nie dziecinada ? Najbardziej zastanawiające jednak było co on chciał osiągnąć tym wszystkim ? Może miał nadzieje, że dziewczyna od tak po prostu nagle wyparuje ? Wracając do jakże porywajacej rozmowy telefonicznej, w której to Pan Nieosiągalny praktycznie nie mógł wydukać słowa. Na pytanie : Czy my jesteśmy jeszcze razem ? Dziewczyna słyszała jedynie głuchą ciszę. Taka sama odpowiedzieć była na pytanie : Czy chcesz aby to się zakończyło przez telefon ? W końcu dziewczynie udało umówić się z emocjonalnym popaprańcem na poniedziałkowe po południe. Mieli się spotkać pod dobrze znanym im mostem o 16. Dziewczyna znając niepunktualność swojego byłego kochasia,  zapragnęła by to on choć raz czekał na nią. W tym celu wyszła dokładnie o 15 minut za późno z domu. Oczywiście przeliczyła możliwości lovelasa. Czekała na niego 30 minut. Gdyby miała choć trochę oleju w glowie, nie marzłaby, czekając na niego tylko od razu wróciła do domu. Jedyne co ją zatrzymało to chęć zakończenia tej chorej znajomości. Kiedy wreszcie Pan Nieosiągalny zdolał, łaskawie dotrzeć, z miną zbitego psa na miejsce, mogli rozpocząć mowę pożegnalną. Przez dłuższy czas, szli w błogiej ciszy. Dziewczyna miała mu wiele do powiedzenia lecz czekała na jakikolwiek ruch z  jego strony. Okazało się, że Pan Nieosiągalny nie był zbyt dobrze przygotowany, dziewczyna nie usłyszała nic nowego, czego nie dowiedziałaby się na poprzedniej rozmowie. 'To nie ma sensu na odległość..Ja tak nie potrafię..Nie w tym wieku..Nasze drogi ciągle się rozchodzą..bla bla bla'. Ona na przekór upierała się, że jeżeli by mu zależało to by z nią był i tyle. Uważała, że odległość to tylko wymówka, że nie chciał się przyznać przed nią, a może i przed samym sobą, że kolejne jego 'uczucie' wygasło. Kolejny związek nie wypalił. Może siebie samego chciał oszukać, że już nie jest tym samym gówniarzem, który zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, a znów okazało się tak samo ? To był jego najdłuższy 'związek'. 4 miesiące okazały się dla niego szmatem czasu. Powiedział, że nie wierzy w miłość w tym wieku. I to by był koniec tej znajomości. Koniec tak na prawdę bez początku. Niestety historia bez happy endu. Hm a może nie ? Spójrzmy na to z innej strony. Może to właśnie szczęśliwe zakończenie ? Może gdzieś tam wciąż czeka ten 'książę na białym koniu', który będzie o niebo, niebo lepszy od Pana Nieosiągalnego. Ktoś kto ją doceni, zaakceptuje, pokocha i będę żyć razem długo i szczęśliwie. Tak. Tak jest na pewno. Coś się kończy coś się zaczyna.
Dlatego apeluję do wszystkich porzuconych lub zranionych dziewczyn. Jesteśmy w takim wieku, że nie ma co się przejmować jakimiś niespełnionymi miłościami. To normalne. Kiedy mamy to wszystko przeżywać jak własnie nie teraz ? Jeżeli ktokolwiek zdołał dotrwać do końca to jest mi niezmiernie miło i dziękuję. A w kolejnej notce napiszę o tym co czuję oraz o rozszyfrowaniu Pana Nieosiągalnego. Pozdrawiam!

niedziela, 25 grudnia 2011

the beginning

Nie mam pojęcia od czego zacząć, pomysłu jak chciałabym aby mój blog wyglądał. Po pierwsze pragnę by ktokolwiek to zaczął czytać ! ( hehe no to mamy kolejne marzenie ) Wiem, wiem jestem w gorącej wodzie kąpana..przecież dopiero zaczynam. Dlatego dam wam trochę czasu do nabrania sympatii do mnie i w ogóle do odnalezienia mnie w tej wielkiej społeczności internetowej. Poza tym przecież miałam to pisać dla samej siebie. Ale to typowe dla mnie..natłok myśli, komplikowanie sobie wszystkiego. Już zaczynam się bać braku akceptacji, co ludzie o mnie pomyślą, czy kogoś może interesować moje życie ? A co będzie jeżli przypadkowo ktoś z moich znajomych to przeczyta ? Pisząc zastanwiam się czy aby przypadkiem nie zanudzam a przecież nie na tym to miało polegać. Dość ! To ma być moja odskocznia :) Zawsze mam słomiany zapał do wszystkiego i jeżeli w coś robię to na 100% i oddaję całą siebie. Oczywiście tak samo jest i teraz-1000000 myśli na minute+ogromna chęć zapisania wszystkiego. Na pewno swoją karierę tutaj chciałabym rozpocząć od opowiedzenia mojej krótkiej 'love story', która nie zakończyła się happy endem. Potraktuję to jako katharsis. Tak, tak to zdecydowanie zasługuje na oddzielną notkę ;)

Dzień dobry !

Witam czuję się trochę zmieszana i zagubiona, ponieważ po raz pierwszy mam styczność z blogiem od tej drugiej storny czyli nie jako czytelniczki lecz blogerki. W związku z tym potrzebują mnóstwo wyrozumiałości i czasu by się tu 'zadomowić' i móc choć trochę otworzyć, bo jak na razie ( zupełnie nie wiem czemu ) trzęsą mi się ręce, moje ciało odwiedziły motyle i głupkowato uśmiecham się na zmianę do monitora i klawiatury. Hah to zabawne kompletnie nie rozumiem czemu czuję się zażenowana i zawstydzona- jak przed pierwszym dniem w nowej szkole. W końcu postanowiłam pisać to wszystko dla siebie o nawet nie wiadomo czy kiedykolwiek, ktokolwiek to przeczyta. Może wyobrażenie o tym, że moje myśli i kawałek życia znajdą się w internecie delikatnie mnie przeraża ? Tak to bardzo prawdopodbne, w końcu jak wszyscy wiemy, co raz znajdzie się w internecie nigdy z niego nie ucieknie. Wracając do sedna sprawy, zapragnęłam wylewać swoje najskrytsze myśli, przemyślenia oraz opowiadać o swoim życiu. Zawsze gadam jak najęta i mam wiele do powiedzenia. Także miejmy nadzieje, że to właśnie blog okaże się dobrą odskocznią od szarej rzeczywistości oraz odciąży moich bliskich i przyjaciół od częstego wyłuchiwania moich ciągłych rozterek. Pragnę dać tu upust swoim czasem niepoprawnym emocjom. Uprzedzam, że nie wiem jak długo i czy w ogóle będę tu pisać. Może od czasu do czasu tu zajrzę ? A może tak mi się tu spodoba, że nie będę się mogła od Was uwolnić ? A może to atmosfera świąt tak na mnie zadziałała ? Ewentualnie to kolejna moja głupia zachcianka, która równie szybko co przyszła, odejdzie. Okaże się. Trzymajcie za mnie mocno kciuki ! Oficjalnie witam na moim blogu ! Życzę miłego czytania !